środa, 13 czerwca 2012

Chleb oliwkowy

Wiele osób, które poznałam w czasie studiów, opisać mogłabym najkrócej za pomocą słowa barwny. Marka zwanego Kozłem, jednego z moich współlokatorów ze studenckiego mieszkania na Przymorzu, znałam jeszcze w liceum, nie zmienia to jednak faktu, że określenie barwna postać pasowało do niego jak ulał. Poza kilkoma zdecydowanie barwnymi cechami osobowości oraz zakonserwowanym w alkoholu wieprzowym sercem, które to serce przez rok stało w litrowym słoju na naszej wspólnej lodówce, Marek posiadał pewien, rzekłabym, zwyczaj. Otóż zawsze, gdy w jego zasięgu pojawiała się jakakolwiek potrawa z oliwkami, musiał on spróbować choćby jednej oliweczki. Nie, nie był Marek smakoszem oliwek, wprost przeciwnie - nie cierpiał oliwek jak zarazy, a próbował, jak twierdził, tylko po to, by przekonać się, czy nadal ich aż tak bardzo nie znosi..

W czasie studiów poznałam też pewną Ewę - Ewę, która świetnie gotuje, a jeszcze świetniej gotuje Jej mąż, człowiek-orkiestra, kucharz, DJ i wykładowca akademicki w jednej osobie. Pewnego razu, w czasie jakiejś rozmowy o gotowaniu, Ewa wyznała szczerze, iż ona bardzo chętnie dzieli się przepisami, podaje je jednak w dość specyficzny sposób - pomijając zawsze jeden lub dwa składniki, bez których potrawa, owszem - uda się, nie będzie jednak smakować TAK jak u Ewy.. Bo Ewa lubi mieć gości, więc jak komuś u Ewy smakuje, to niech do niej przychodzi a nie gotuje sobie sam w domu, a co! No i usłyszeć "Tak ugotować to tylko ty potrafisz" też jest miło, nieprawdaż? :-)

Traf chciał, że właśnie Ewa piekła pewien pyszny chleb, chleb który smakuje oliwkami, pachnie oliwą, obłędny oliwkowy chleb (a jeśli wcześniej tego nie napisałam, to dodam, że w przeciwieństwie do Marka Kozłem zwanego oliwki uwielbiam) - nie spytałam o przepis, o nie! Skoro Ewa chce mieć gości, to nie ma sprawy :-)
Jakiś czas temu wypatrzyłam jednak przepis na oliwkowy chleb u Oczka - upiekłam więc, czemu nie?
Ten chleb to bardzo szybki, moim zdaniem idealny na lato chleb, świetny do wszelkich śródziemnomorskich past i dodatków, fantastyczny z pesto, doskonały z pastą z suszonych pomidorem, cudowny z hummusem i warzywami - tylko niech to lato już przyjdzie :-)

Chleb oliwkowy - na podst. wspomnień i przepisu Oczka:

500 g mąki
18-20 g drożdży
3 łyżki dobrej oliwy
1 szkl. ciepłej wody
0,5 łyżeczki soli
oliwki

Zrobić rozczyn, oliwki posiekać niezbyt drobno (lub wcale). Z mąki, soli, rozczynu, wody i oliwy zagnieść elastyczne ciasto, odstawić do wyrośnięcia (powinno mniej więcej podwoić objętość). Wyrośnięte ciasto zagnieść szybko z oliwkami, przełożyć do keksówki, pozwolić jeszcze raz wysrosnąć, przed pieczeniem posmarować po wierzchu oliwą. Piec 35-40 min. w 200'C. Bardzo oliwkowy, pyszny.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Na kruchym spodzie - makaroniki z różą

It was my job, aged 5, to gather rose petals to make jam. Each day, together with the local bees, I carefully inspected the deep green, wild rose bushes around the house to search for any newly opened buds. I had to be patient and wait for the June sun to assert itself, and mountains wind to stop howling at the fragile, early summer days. Finally, one magic morning, a bush would wake up from its green sleep and large pink flowers would greet the rising sun.
Beata Zatorska, Rose Petal Jam

Opowieścią o czerwcowych porankach małej dziewczynki, opowieścią o róży zbieraniu rozpoczyna się magiczna książka. Rose Petal Jam Beaty Zatorskiej, bo o niej mowa, to książka niezwykła, najpiękniejsza książka o polskiej kuchni jaką do tej pory dane było mi czytać, oglądać.. Właściwie wystarczyło to, że autorka zdecydowała się zatytułować książkę o kuchni właśnie tak, Konfitura z płatków róży, wystarczył rzut oka na okładkę, bym wiedziała, że to będzie TA książka, jedna jedyna książka z przepisami z Polski, którą będę polecać każdemu. Lektura i oglądanie, podziwianie ciepłych, letnich fotografii (autorstwa Simona Targeta, męża autorki) tylko pogłębiły to przekonanie - naprawdę, nie widziałam jeszcze ładniej wydanej*, nie czytałam piękniej napisanej książki z przepisami, przepisami i historiami, bo tak brzmi podtytuł Rose Petal Jam - Recipies and Stories from Summer in Poland.

Bo książka ta to nie tylko przepisy (klasyczne, domowe), to również opowieści, historie rodzinne, wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w południowo-zachodniej Polsce i wrażenia autorki z pobytu w kraju po kilkudziesięciu latach nieobecności oraz wrażenia jej męża, który Polskę odwiedził po raz pierwszy. Pełne ciepłych uczuć historie, raz wzruszające, raz rozbawiające do łez, garstka przefiltrowanych przez wspomnienia informacji o miastach, miasteczkach, przyrodzie i zabytkach oraz historie kuchenne - kuchenne obrazki z dzieciństwa i migawki z odwiedzin po latach, wspaniała książka..

A róża? Kwitnie! W Małopolsce róża w pełni rozkwitu, na Mazurach pewnie niebawem rozwinie płatki (z tego miejsca uśmiecham się szeroko do mojej Mamy :-)) - czerwiec za pasem, więc czas na róży zbieranie, róży ucieranie, czas na smakołyki z różą w roli głównej!
Przed rokiem pisałam o makaronikach z różą, o klasycznych orzechowych makaronikach jakie znaleźć można w starych książkach kucharskich. Dziś makaroniki na kruchym spodzie - gdzieś przeczytałam, że to smakołyk krakowski, jak jest naprawdę - nie wiem, wiem jednak, że takie właśnie makaroniki - z różą i na kruchym spodzie w Krakowie były przed laty bardzo popularne, tak powiedziała mi Anitka***, a Anitka wie co mówi :-) Dodam jeszcze, że takie właśnie makaronki do dziś wypieka cukiernia Joasia, to żadna reklama, informacja jeno, upiec klasyczne makaroniki można w każdym piecu - w przeciwieństwie do współczesnych wariacji udają się zawsze i każdemu!

Makaroniki "krakowskie" - inspiracja: makaroniki z cukierni Joasia w Krakowie, przepis na podstawie tego przepisu na makaroniki Róży Makarewiczowej:

kruchy spód:
90 g masła
150 g mąki
50 g cukru
1 żółtko

makaronik:
100 g orzechów włoskich
100 g cukru pudru
1 białko


Ciasto zagnieść, schłodzić, cienko rozwałkować, podpiec w 190'C (ok. 15 min.). Orzechy drobniutko zmielić (razem z połową cukru). Ubić sztywną pianę z białek i reszty cukru, wymieszać ją bardzo delikatnie ze zmielonymi orzechami. Na przestudzonym spodzie rozprowadzić cienką warstwę róży oraz masę makaronikową, piec ok. 20 min. w 150-160'C. Po wystudzeniu pokroić w prostokąty. Pyszne, różane.
*Wychodzi na to, że robię tu dziś jakąś straszną reklamę, ale mówię z ręką na sercu - nie często trafia się na tak dopracowaną i po prostu ładną (format, papier, zdjęcia, czcionki, układ graficzny, nawet zakładki!) książkę o polskiej kuchni, co więcej forma idzie tu w parze z przepiękną treścią - o takiej książce można pisać tylko dobrze :-) Dodam jeszcze, że Rose Petal Jam przeczytałam do dziś już nie raz jeden (po raz pierwszy zeszłego lata**) i wracać do niej będę nie raz i nie dwa!
 ** Na szczęście autorka zapowiada kolejne tomy na kolejne pory roku, czekam niecierpliwie na Sugar Orange Peel i zimowe opowieści :-)
***Przepis Anitki jest nieco inny, ja pokombinowałam na własną rękę ze starymi przepisami - jak to się wszystko ma do oryginału - nie mam pojęcia. Pewnie oryginał był więcej niż jeden ;)

P.S. O Rose Petal Jam i makaronikach z różą pisze w tym tygodniu również Basia - buru, cytując Basię: czasem wychodzi na to ze sie mozna umowic bez umawiania! - polecam gorąco :-)