środa, 14 marca 2012

Limun-meze

Urodziłem się i mieszkałem w Sarajewie, w którym nie tylko stykają się, ale i przenikają Wschód i Zachód, Europa i Orient; zżyłem się z jego mieszkańcami (...), z ich zwyczajami i wszystkim tym, co sprawia, że jest to miasto szczególne, inne niż pozostałe miasta. Niewiele jest miast, których panoramę zdobią kopuły meczetów, kościołów i synagog, miast, w których codziennie, nieraz jednocześnie, odzywają się dzwony kościołów katolickich i prawosławnych cerkwi, rozbrzmiewa głos muezina z minaretu.
Josip Osti, O Sarajewie, Krasnogruda 7/1997

Gdy słońce chyli się ku zachodowi, gdy muezin zaczyna wzywać na akšam*, to znak, że już za chwilę w podwórzach zapłoną ogniska, to znak, że zbliża się czas akšamluka - wieczornych spotkań przy jedzeniu, piciu i dźwiękach sevdalinki. Akšamluk, jak sama nazwa wskazuje zaczyna się tuż po akšamie, a trwa - bywa że i do rane zore, do świtu. W ogrodach, nad rzekami czy na wzgórzach spotykają się rodziny i bliscy znajomi by posiedzieć razem w spokojnym cieple wieczoru, by rozmawiać, jeść i pić i słuchać cichego nucenia..

Jak pisze Alija Laksić, do czasów tzw. europeizowania Bośni akšamluke pozostawały półlegalne, ze względu na islamski zakaz picia alkoholu, co, jakby nie patrzeć, od zawsze stanowiło nieodzowny element wieczornych spotkań. Bośnia to jednak kraj zaskoczeń i dość luźnego podejścia do wszelkich norm - to stąd w końcu pochodzą napoje takie jak musellez czy ramazanija - mocne alkohole pite przez muzułmańskich duchownych przed rozpoczęciem modlitw - w XIX w. akšamluke stały się więc już zupełnie oficjalne i na trwałe wpisały się w krajobraz bośniackich nocy.

Ah meraka u večeri rane/sastala se družba akšamlija/u šljiviku pod beharli granom.//Aj, rahatluku nigdje kraja nema/gdje Fazila mezetluke sprema.. (sevdalinka**)

Jak dobrze, gdy wczesnym wieczorem spotykamy się na akšam, w śliwkowym sadzie, pod kwitnącymi drzewami.. Niewiele jest miast, których panoramę zdobią kopuły meczetów, wieże kościółow i synagogi, niewiele jest języków, w których znaleźć można tyle słów na określenie przyjemności co w języku bośniackim - w dwóch wersach sevdalinki rahatluk i merak, a jest jeszcze i ćeif, jest sevdah.. Rahatluk to przyjemność błoga, słodycz, spokojne szczęście, ukojenie tak ciała, jak i ducha - słodyczy nie ma końca, gdy Fazila przygotowuje mezetluk.. Merak to też przyjemność, merak, jak pisze Miroslav Prstojević*** jest wówczas, gdy weźmiesz do ust kostkę cukru i małymi łykami popijasz gorącą, mocną kahvę, pić kahvę uz merak, to pić kahvę w zachwycie..

Akšamluk od strony kulinarnej to przede wszystkim kahva, alkohol i mezetluk, o którym mowa w sevdalince. Mezetluk czyli spotkanie przy stole, dywanie zastawionym różnymi rodzajami przekąsek (meze) - spotkanie, to ważne, przekąszanie w domu to jeszcze nie mezetluk ;-)
Co wchodzi w skład bośniackiego mezetluka? Właściwie wszystko, począwszy od prostych, jedno-, dwuskładnikowych meze owocowych, warzywnych, serów czy jajek w oliwie, przez drobne przekąski typu sarma czy uštipke, skończywszy na mięsiwach i tzw. loncach (potrawach jednogarnkowych), których ciepło podtrzymywane jest przez całą noc nad ogniskami.

Dziś zapraszam na limun-meze, meze cytrynowe, moje ulubione - nie za kwaśne, nie za słodkie i bardzo aromatyczne. To przekąska tak prosta, że zastanawiałam się, czy w ogóle warto o tym pisać, doszłam jednak do wniosku, że warto - limun-meze to doskonały sposób na wykorzystanie cytryn bez otartej do drożdżowego ciasta skórki :-)

Limun-meze - właściwie trudno mówić o przepisie, ale wspomina o limun-meze choćby Alija Lakšić w Tradicijonalnom kulinarstvu u Bosni i Hercegovini:

cytryna
cukier (dużo, ~3 łyżki na 1 większą cytrynę)
cynamon lub wanilia (odrobina)

Cytrynę obieramy dokładnie ze skórki i albedo, kroimy na cieniutkie plastry. Układamy na talerzu, posypujemy dużą ilością cukru i odrobiną zmielonego cynamonu/zmieloną wanilią. Na zdjęciu limun-meze obok innych przekąsek: nar-meze (granata), zejtin-tane (oliwek) i papryczek faszerowanych serem; limun-meze z cynamonem - uwielbiam połączenie cytryny z wanilią, jednak Bośnia pachnie cytryną z cynamonem..

*Obecnie, coraz częściej z.. mp3 ;-)
**Sevdalinki to ten typ muzyki, którego nie jestem w stanie słuchać inaczej niż na żywo, niestety.. W tej jednak znajduje się słowo, które w języku bośniackim strasznie lubię - behar, beharli, beharati - to słowa na określenie kwitnienia, odnoszą się jednak tylko do kwitnących na biało i różowo drzew owocowych, behar to kwiecie, behar to kwitnące drzewa, to czas w którym drzewa kwitną, behar to też dywany z płatków, które opadły na ziemię; beharli-grana to 'kwitnąca gałąź śliwy'.
***M. Prstojević, Zaboravljeno Sarajevo

PS. Akšamluke, sijela były nieustannie praktykowane aż do czasów ostatniej wojny na Bałkanach, obecnie zwyczaje te wracają, to nie tylko historia, na szczęście.

10 komentarzy:

Majana pisze...

Moniś a ja zdjęć nie widzę.. buuuu.. Nagłówka blogu też:(
Co to się dzieje?

Monika pisze...

Madzia, powinno być już OK, pokombinowałam trochę ;)

Majana pisze...

O tak, teraz widzę i mi się podoba!:)
Cytryna z cynamonem lub wanilią - brzmi ciekawie i pysznie. Niby takie proste,a dziwi,bo nigdy nie próbowałam.
Chętnie skosztuję !:))
Piękne zdjęcie kochana Moniś.
Uściski ślę :*

margot pisze...

oooo, ja pierwszy raz takie coś widzę (piękne Monia) i słyszę ,żeby cytrynę jeść jako przekąski

Ewelina Majdak pisze...

Czasami mam wrażenie, że Ty i Basia jesteście siostrami, albo chociaż kuzynkami :))))

Monika pisze...

Majana > Uff :) Madzia, dzięki! Proste, zastanawiałam się czy aż nie za bardzo proste ale co tam ;) Pycha są takie cytryny, tylko musi być duuużo cukru :):*

margot > Alciu, ja też byłam zdziwiona jak pierwszy raz zobaczyłam że można wcinać cytrynę ot tak, jak oliwki, ale można i jest pycha, dla mnie może być nawet na deser :))):*

eMajdak (Polka) > Poluś, absolutnie nie mam nic przeciw Basi jako siostrze/kuzynce ale czemu akurat przy tym wpisie powiedz Ty mi :DD Że cytryna? :)))
:**

Urszula - Proste potrawy pisze...

smakowicie wygląda:) i na pewno pysznie smakuje:) cieplutkie pozdrowionka

buruuberii pisze...

Monika, czy mezetluk ma cos wspolnego z "tluczeniem"? To cytrynowe meze to dla mnei istne novum i odkrycie roku... bo, bo cytryny bez skorki wlalaja sie po lodowce w duzych ilosciach :))) :*

Sarajevo - odnosze wrazenei ze jestpodobne do Jerozolimy...

PS. Jeszcze zauwazylam, ze przy mazurku piszesz o "smietankowym czyms z galaretkami" - to jest taki smietanowiec jaky? Boze, sztuczne od barwnikow i zelatyny pelne, a wsciekle dobre? :D

Monika pisze...

Urszula - pysznie i adekwatnie do części Twego nicka, "proste potrawy" :) Pozdrawiam ciepło również :)

buru > Basia, nie nie, -luk to końcówka na określenie jakichś stanów, zjawisk, mezetluk czyli 'zjawisko wcinania meze w towarzystwie', tak bym powiedziała ;)
Limun-meze ja uwielbiam (z cynamonem spróbuj koniecznie :)) i własnie ze względu na te cytryny bez skóry o nim pisze :D

A Jerozolima - no Żydzi sefardyjscy mówią na Sarajewo "chico Yerushalaim" - mała Jerozolima, coś w tym pewnie jest.. Zresztą ten cytat z początku jest ze wspomnień Josipa Osti, sarajewskiego Żyda, myślę napisać o tym więcej przy okazji Pesach i sefardyjskiego charoset, mam tylko dylemat bo to może trochę gorzka notka być..
:**

PS. Taaak! Basia - śmietana z żelatyną i gararetki pokrojone w kostkę - znasz to też? Jak piszesz ze "wściekle dobre" to napewno piszesz o tym samym :D

magda k. pisze...

fantastyczny :) mazurka w tym roku zrobię na 100%